piątek, 17 marca 2017

☀ ⇒ CIEKAWOSTKA ⇐ ☀

Potwierdzam fakt, że jak ktoś spróbuje raz lakierów hybrydowych na swoich pazurkach, to przepada bez echa. Tak słyszałam na filmikach z YouTube i teraz mogę śmiało powiedzieć to samo o sobie. Wypróbowałam zestaw startowy, który pożyczyłam od koleżanki, a teraz mam już własny ㋡ Nie chciałam pisać za wcześnie, ponieważ nie wiedziałam, jak zareagują na to moje paznokcie. Na chwilę obecną trzeci raz pod rząd mam hybrydę i nie zamierzam rezygnować. Nie dość, że się opłaca, to jeszcze jest to bardzo wygodne, ponieważ lakier nie odpryskuje, nie muszę poprawiać, czy malować w trakcie tygodnia, po pracy, kiedy nie mam na nic siły i ledwo widzę na oczy, manicure pięknie błyszczy dopóki nie zdejmę hybrydy (zwykły lakier dość szybko robi się matowy, choć wcześniej tego nie zauważałam, a przynajmniej nie rzucało mi się w oczy) paznokcie spokojnie rosną i są bardzo wytrzymałe, nie muszę się martwić, że przy drapaniu psa (który ma dużo sierści i jest chyba gruboskórny ) wygnie, czy zadrze mi się paznokieć, bo nie raz niestety tak się zdarzało... Nie wiem, jak wy, ale mnie niemal szlag trafia, jak widzę niedomalowane, obdrapane, nieestetycznie umalowane paznokcie...

Wypróbowałam firmę Semilac, ponieważ po małym sprawdzeniu wypowiedzi na temat hybryd i różnych firm doszłam do wniosku, że przy tej marce opinie są najlepsze. Nie wiem, co sądzicie i czy próbowaliście, jednak przedstawię moje prace, pierwsza od góry lakier firmy Semilac Black Diamond, nr 031:


Ta jest ostatnia- lewa dłoń po lewej stronie i prawa po prawej. Moje paznokcie, moje własne, osobiste zdobienie- moja twórczość... Zobaczcie, jak pięknie wyglądają zdobienia... Zestaw firmy Semilac kupiłam na stronie internetowej hurtownia Cosmo, gdzie są do wyboru podobne i uważam, że jest najtaniej na rynku, choć do tej pory mogło coś się zmienić. Osobiście wolałam kupić każdy produkt oddzielnie, ponieważ wiem już na co zwracać uwagę, co mi bardziej się przyda. Kontynuując, to do zdobienia czarnego lakieru użyłam płatków metalicznych, o których już pisałam na blogu, ponieważ posłużyły mi swego czasu do ozdobienia mojej kochanej szafki na kosmetyki. Z kolei złote kółeczka kupiłam w Inglocie (nie są drogie, a poza tym uważam, że jest ich dość dużo), a plastry miodu miałam już bardzo długo. Pamiętam, że kupiłam w jakimś sklepie kosmetycznym, ponieważ zwracam uwagę na takie rzeczy i choć nie wiedziałam, czy mi się przydadzą, to i tak nabyłam. Cóż mogę zrobić? Taka już jestem 

Poniżej fotki, które po kolei- od dołu posta zaczynając- pokazują, jak rosły mi paznokcie. Teraz mam śliczne i długie migdałki...


Te były moim numerem 2. Tak dla jasności.. i jest to piękny kolor jednego z lakierów firmy Semilac w kolorze Burgundy Wine, nr 083. Poniżej, jak widać na zdjęciu kolor Classic Nude, nr 004. Wszystkie kolory nakładałam 2x dla lepszego efektu i pokrycia.


Nie łudźcie się, że po takiej zmianie, ze zwykłych lakierów od razu będziecie wiedzieli, jak malować lakierami hybrydowymi... Na bank coś wam nie wyjdzie i mi też nie wyszło- dłoń na zdjęciu powyżej robiłam 2x... Niestety dlatego, bo okazało się, że nałożyłam i lakieru, bazy i zapewne topu za dużą ilość i mi spłynęła pod wpływem lampy (wcześniej, przy malowaniu tego nie widać!!!), to była masakra, tak się nie dało chodzić i musiałam poprawiać. Nie pierwszego dnia i nie od razu, bo nie miałam już sił i oczy mnie bolały, ale drugiego dnia po pracy już musiałam, bo mnie takie rzeczy niemiłosiernie irytują... Sama nie wiem, jak ja dałam radę patrzeć się cały dzień na tą tragedię na na moich paznokciach... Dobrze, że na pierwszy raz wybrałam taki nudziakowy kolor, ponieważ wszystkie błędy i niedociągnięcia nie były widoczne z daleka, chociaż tyle ☺

Słyszałam, że jednak i wbrew pozorom łatwiej maluje się ciemnymi kolorami. Na pewno dla mnie łatwiej było operować tym Burgundy Wine, jak drugi raz zabrałam się do malowania. Może też dlatego, że wiedziałam już, jak nakładać lakier hybrydowy. Nieważne, że czytałam wcześniej w internecie, oglądałam filmiki, na których było pokazane, jak malować tego typu lakierami... Wiecie doskonale, że człowiek uczy się na błędach i niestety tylko na swoich.... Dlatego nawet, jak ktoś nie raz powiedział, w jaki sposób nakładać taki lakier, bazę, czy top utkwił mi w pamięci. Nie mówię, że nie, jednak dopóki sama nie spróbowałam, to nie wiedziałam do końca, jak to się robi. Pamiętajcie, choć niewiele wam to pomoże, że WSZYSTKIE WARSTWY NAKŁADANE NA PAZNOKCIE MUSZĄ BYĆ BAAAAAAARDZO CIENKIE!!!! Dosłownie, jak bibułka. Te lakiery nie zasychają pod wpływem powietrza, a pod wpływem światła z lampy LED, czy UV, więc śmiało można z paznokcia ściągać i nakładać lakier, jeśli się go za dużo lub za mało nałożyło i tyle razy, ile chcecie do czasu, aż będziecie pewni, że jest dobrze i nic nie spłynie. Uwierzcie mi, że lepiej pomalować 2x i w dodatku mega cieniuteńkie warstwy produktu, niż później to ściągać. To naprawdę nie jest łatwe i tego też jeszcze się uczę. Mało tego, to trzeba wziąć pod uwagę, że jest to dość duży minus- ściąganie lakierów hybrydowych, ponieważ można sobie uszkodzić płytkę paznokcia. Jednak wszystko trzeba robić z głową.

Powiem wam jeszcze jedną rzecz. Podobno nie dla każdego dobre są hybrydy, więc zanim kupicie własny zestaw, to pożyczcie od koleżanki, albo zróbcie sobie w salonie raz, drugi, aż będziecie pewni, że nie szkodzi to waszym pazurkom.... 


PS.
jeszcze jedna rzecz: sprawdzajcie kolory, które chcecie kupić w internecie, na zdjęciach, ponieważ na paznokciach wyglądają nieco inaczej, niż na wzorniku, czy nawet na stronie Semilac. Tak mi się przynajmniej wydaje. Na szczęście z pomocą innych, którzy wrzucają fotki na Instagram, Allegro, czy na blogi widać, jaki kolor naprawdę ma dany lakier. Zwróćcie też uwagę na oświetlenie tego zdjęcia, czy światło jest wieczorowe, czy dzienne... Po takiej analizie już kilku lakierów nie chcę kupować, choć wcześniej wydawały mi się ładne...

PS2.
wiecie co? W sumie mogłabym pójść do kosmetyczki, żeby mi nałożyła hybrydy, ale nie mam do żadnej zaufania, nie próbowałam, bo się boję, że zrobi mi w sposób, którego nie znoszę, wręcz nie cierpię, czyli nieestetycznie. Jak już na początku posta pisałam, to szlag mnie trafia, jak widzę jakieś niedociągnięcia, czy nawet nierówno pomalowaną płytkę paznokcia, mnie to zwyczajnie męczy! A ja mam tak dobre (?) oko, że zawsze znajdę coś, co jest źle zrobione i nie chcę nikogo osądzać. Wiem, jaka jestem i wiem, czego chcę, dlatego wolę zrobić manicure sama i mieć pretensje tylko do siebie, jeśli coś mi nie wyjdzie. Wychodzę z założenia według powiedzenia: jak coś robisz, to rób dobrze, albo wcale.... w końcu tytuł mojego bloga też nie na darmo brzmi: "diabeł... tkwi w szczegółach".





2 komentarze:

  1. A ja kiedy mogę liczyć na nowe pazurki? ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musimy się umówić, musisz przyjechać i nie ma problemu :)

      Usuń