czwartek, 29 grudnia 2016

MYSTIK, brokat

Kochani witam was po dłuższej przerwie. Sami wiecie, że święta pochłaniają dużo czasu, więc przejdę od razu do tematu, ponieważ mam dla was bombę! Zwłaszcza, że nadchodzi Sylwester! Jeśli jeszcze nie znacie, a może znacie i już kochacie..? Dzisiaj opowiem o brokacie, który podbił moje serce: MYSTIK! Brokat, który jest wydajny, niedrogi, ma wiele kolorów do wyboru, mam jedynie.... 14 :P Taka mała kolekcja ;) Są dostępne w sklepach stacjonarnych Kontigo. Czy gdzieś jeszcze, tego nie wiem, ale zapewne znajdziecie je na allegro. 

Na zaostrzenie apetytu spójrzcie, jak wygląda na oku :) jest naprawdę super, taki specjalny efekt z brokatem na policzku i pod okiem- pamiętajcie, że na sylwestra można wszystko! ;)



Po kolei pokażę wam, jakie są dostępne na rynku, które posiadam i ich nazwy. Nie mam na pewno zielonego, nie wiem, jaką nazwę nosi ten kolor, jednak jest jak zielone jabłuszko, albo Kermit Żaba :D nie mój typ jeśli chodzi o makijaż, czy manicure... Jeśli zatem kochacie kolory tak samo, jak ja, to również zapragniecie je mieć! A mówili mi w sklepie, że się zakocham... a ja sobie myślałam, że kupię jeden, czy dwa, wypróbuję, a potem zobaczymy. Jednak sprzedawczynie miały rację... nie wiem, czy minął tydzień, a ja nie mogłam przestać myśleć, który kolor jeszcze sobie kupię, a może kilka od razu.. I tak się zaczęło. Nie mogłam myśleć o innych rzeczach! :D Autentycznie! Oczywiście zastanawiałam się, jak brokat przykleić do powieki nie używając kleju. Jestem osobą dość wrażliwą, jeśli chodzi o produkty do oczu. Dlatego postanowiłam improwizować i użyć tego, co mam pod ręką. Udało się! Miałam kamuflaż w płynie firmy Catrice. Pisałam o nim wcześniej, jeśli nie widzieliście, to zachęcam do lektury: Catrice, Liquid Camouflage. Ten ciemniejszy, który okazał się nieużyteczny dla mnie na co dzień przeznaczyłam na bazę pod cienie i naprawdę jest super (dość szybko zasycha, więc radzę robić jedno oko na raz)! Rzecz jasna, że brokaty ogólnie nie są odpowiednim produktem dla osób noszących szkła kontaktowe... Szczerze mówiąc to na pewno dostanie się do oka, ale jak już pomalujecie rzęsy i wyjmiecie wszystkie drobinki, które mogły się tam dostać, to już więcej się nie odczepiają (!) Na ten kamuflaż nałożyłam sobie brokat na powiekę -dla zainteresowanych: wybrałam chyba najbardziej neutralny i bez efektu 3D, o nazwie sensual copper; naprawdę nie był bardzo widoczny w świetle dziennym. Zresztą zobaczcie sami:


...i pojechałam na zakupy, to było w weekend. Później jeszcze coś załatwić. Chciałam zobaczyć co z tego wyjdzie. Byłam pewna, że jak wrócę do domu, to już nic nie zostanie na powiekach, a tu taka niespodzianka mi się przytrafiła! Dlatego o tym piszę. Jak wytrzymacie brokat w oku, przebrniecie przez uważam najgorszą fazę makijażu, to noc jest wasza!!! Zadajcie sobie tylko jedno pytanie: czy gra jest warta świeczki? Jeśli odpowiecie pozytywnie, to życzę powodzenia w szaleństwie sylwestrowej nocy i innych imprez! Uważam, że jak na jedną noc w roku warto zaszaleć.. :) Brokat, jak to brokat: w sam raz na imprezy, jeśli lubicie się wyróżniać, to gorąco polecam :) 

Brokat Mystik ma jeszcze jedną zaletę: to jest produkt, który się nie psuje, jak szminka, czy podkład. Osobiście stosuję je głównie na lakier do paznokci, bo gdzie i jak często można wychodzić w brokacie na oczach? :) Oczywiście, gdybyście chcieli, to mogę zaproponować taki makijaż (w Warszawie) z brokatem, jaki wam się marzy ;) 

Moja kolekcja:


A teraz małe przedstawienie zdjęć. Od lewej, na każdym ze zdjęć: w świetle dziennym, w sztucznym i dół opakowania wraz z nazwą koloru. Ze względu na to, że nazwy są na fotkach, to nie będę już opisywała każdej z nich pod lub nad zdjęciami:
















Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, jak diametralna jest różnica między odcieniami kolorów w świetle dziennym, a sztucznym... Dla mnie jest to niesamowite :) 

Zobaczcie również, jak się prezentują na paznokciach. To jest manicure, jak db pamiętam chyba dwudniowy.. Przykładowy manicure, french w ciemnym wydaniu:




Dajcie znać, czy znacie ten brokat i do czego jeszcze używacie, albo w jaki sposób. Ja nakładam po prostu palcem na powiekę, a na paznokcie: wkładam po jednym do pojemniczka, albo posypuję całą płytkę paznokcia. Najlepszy efekt jest jednak, jak jeden paznokieć pokryty jest brokatem i to całkiem grubą warstwą, a następnie utwardzaczem. Ja stosuję Seche Vite. Jest niezastąpiony, ponieważ po ok 10 minutach paznokcie są praktycznie suche, jeśli nie zmywacie naczyń, czy nie robicie równie ekstremalnych czynności, jak np. mycie włosów :D Seche Vite, utwardzacz. Niestety taki manicure nie trzyma się tydzień :( Chyba, że macie służących ;) To jest jego minus na paznokciach. Na powiekach minusem jest to, że dostaje się do oczu i więcej czasu zajmuje demakijaż, nie oszukujmy się. Jeszcze na drugi dzień mogą pozostać drobinki... Jednak plusem jest ilość kolorów, cena, wydajność, możliwość stworzenia niepowtarzalnego makijażu i trwałość na powiece- do zmycia makijażu (jeśli połączyć go z taką bazą, jaką proponowałam powyżej ;))

Na koniec jeszcze jedna fotka makijażu oka, na który złożyły się 3 kolory brokatów: crystal silver, ocean blue i clear blue. Jestem z niego dumna, bo miał być tak na szybko zrobiony, tylko do zdjęcia i nie wiedziałam co z tego wyjdzie- improwizacja :)


Powodzenia i czekam na info! 

wtorek, 20 grudnia 2016

☀ ⇒ CIEKAWOSTKA ⇐ ☀

Dzisiaj wprowadzę kolejną zmianę na blogu, a mianowicie ☀ ⇒ CIEKAWOSTKĘ ⇐ ☀ Nie pisałam jakiś czas, ponieważ byłam na szkoleniu z wizażu. Nie wiem, czy znacie lub słyszeliście o Pani Jolancie Wagner, która wprowadziła zawód wizażysty do Polski (!) Bardzo ciekawa i pozytywna osoba, podsyłam link, gdzie możecie dowiedzieć się więcej w krótkiej biografii: Jolanta Wagner. W tym środowisku ciężko o niej nie słyszeć ;) 

W każdym razie ukończyłam szkolenie/ kurs, który prowadziła sama Pani Jolanta Wagner i aktualnie mogę się pochwalić tym certyfikatem:



Pani Jolanta ma swoją linię kosmetyków, które aktualnie testuję na sobie. Mają bardzo dużo naturalnych składników. Używałam ich także na szkoleniu, z kilku byłam bardzo zadowolona i nie obyło się bez zakupów :P Podsyłam link do sklepu on-line i adresu sklepu stacjonarnego w Warszawie, gdybyście chcieli skorzystać: sklep

Jestem bardzo zadowolona z kamuflażu, który testowałam i kupiłam. Jest on produktem zastępującym podkład i jest lepszy na pewno ze względu na to, że ma więcej pigmentu od każdego podkładu, który możecie kupić w sklepie. Kamuflaże nie są dostępne w sklepach, ponieważ są to kosmetyki dedykowane wizażystom i prawdopodobnie nigdy nie będą w sprzedaży stacjonarnie. Osobiście nie mam jeszcze pełnej opinii na temat kamuflażu tak, jak o podkładzie, którego używam od lat :) ale staram się i dam znać, jak się sprawdził i w połączeniu z czym, czy tylko z pudrem fiksującym stanowią zgrany duet, czy także ze zwykłym pudrem w kamieniu z drogerii? Ale podsyłam link do kamuflaży gdybyście chcieli poczytać i się czegoś dowiedzieć: kamuflaże.Jeśli będziecie mieli pytania, to czekam :)

Zakochałam się, chyba jak każda z dziewczyn będących na szkoleniu, w tzw. meteorytach. To są drobinki, pyłek, nie wiem, jak to określić, a że  jestem "sroką", to uwielbiam wszystko, co błyszczy, dlatego musiały się znaleźć w mojej kolekcji. Pani Jola mówiła, że wyglądają jak krople wody.. Oczywiście nie omieszkałam kupić. Mam dwa kolory Diamond i Gold (uważam, że najlepiej sprawdzą się przy robieniu makijaży), ponieważ nie mogłam się zdecydować na jeden kolor :) Więcej powiem na ten temat w kolejnym poście :P

Podsumowując: powiem wam, że na szkoleniu dowiedziałam się kilku ciekawych i nowych rzeczy zarazem, a w innych sprawach zostałam utwierdzona w moim przekonaniu, jeśli mnie rozumiecie :) W skrócie: kilka rzeczy wiedziałam, ale się upewniłam i jestem za to niezmiernie wdzięczna. Cały kurs przebiegł sprawnie, szybko i w miłej atmosferze poza zakupami, gdzie każda chciała być pierwsza! Ale u nas, kobiet to normalne ;)

Podpowiem wam tylko jedno: drogie Panie podkreślajmy usta! 



środa, 7 grudnia 2016

Essence, crystalliced glitter froster

Essence, crystalliced glitter froster for eyes, lips and body- mój cudowny pyłek. Tak się do wszystkiego przyczepia, że nie ma potrzeby stosowania na ciało balsamu, do którego musiałby się doczepiać i nie odpaść :) Oczywiście nie mówię tu o sytuacji, kiedy posypiecie nim skórę, a później się przebieracie, bo wtedy każdy produkt, choć nie wiem, jak bardzo trwały okaże się nietrwały, wiecie o czym mówię....

Poniżej na moich okach ;) makijaż w świetle dziennym, gdzie mam ten pyłek do połowy powieki i w wewnętrznych kącikach oczu. Zależy pod jakim kątem patrzeć, ale odbija światło i pięknie rozświetla te miejsca. Nie jest nachalny, a w sztucznym świetle mieni się kolorami tęczy- to jest to, co lubię :P Powiem szczerze, że choć się do wszystkiego przyczepia, nawet do palców przy otwieraniu, to jestem w stanie mu to wybaczyć, ponieważ ma takie właściwości, że jestem wręcz zakochana, jeśli można powiedzieć o jakimś produkcie w ten sposób :D 


Ponadto na brwiach mam: konturówkę w żelu, Inglot
Ciemny cień w załamaniu powieki to: Maybelline, Color Tattoo nr 96- Chocolate Suede

Zamykany w plastikowym, zakręcanym słoiczku. Choć plastikowy, to jest naprawdę solidny. Zobaczcie sami, co prawda jest oblepiony lekko tym pyłkiem w miejscu zakręcania (zresztą z mojej winy ;)), ale moim zdaniem to w niczym nie przeszkadza :) 


Nie wiem, jak długo go mam, czyli jest bardzo wydajny, naprawdę mega wydajny! Kosztował też niewiele, z tego, co pamiętam, to w granicach 15zł (?). Może się mylę, ale to był właśnie okres świąteczny, więc mam nadzieję, że w tym roku firma wypuści również coś równie niesamowitego. Jeśli znajdziecie taki produkt w necie, to dajcie mi koniecznie znać, bo chętnie kupię na zapas, choć ten mi jeszcze się nie skończył. Ponadto ma taki odcień srebra, że idealnie wpasowuje się w świąteczny klimat. Można śmiało powiedzieć, że białe srebro :) 


Jak widzicie niewiele jest napisane na odwrocie :) Od czasu zakupu trochę się starł kod kreskowy, ale nie zamierzam sprzedawać, żeby było jasne! ;)

Zobaczcie, jak wygląda mój makijaż pod innym kątem:


To jest to, o czym pisałam, że prześlicznie rozświetla wewnętrzne kąciki oczu i choć przy nakładaniu może się wydać go za dużo, to uwierzcie mi, że z pewnej odległości i w świetle dziennym jest po prostu produktem powtórzę się- rozświetlającym. Wewnętrzne kąciki oczu możecie również rozjaśnić po prostu rozświetlaczem do twarzy, o którym pisałam, jeśli jeszcze nie czytaliście, to gorąco polecam: produkt ponadczasowy, jak dla mnie i wielozadaniowy: Face illuminator Powder 

Wracając do Essence, crystalliced glitter froster, to kupiłam go w sklepie stacjonarnym Natura, akurat całkiem przypadkiem. Możecie zobaczyć, jak wygląda w kilku rodzajach oświetlenia i pod różnym kątem padania światła: 


Specjalnie dla was mam jeszcze fotkę lekko rozmytą co prawda, ale widać, jak się mienią drobinki tego pyłku w sztucznym świetle, jak tęcza (choć niektórym źle się kojarzy) :D nie jest to chamskie, ale tylko pod pewnym kątem i w sztucznym świetle można zauważyć coś tak pięknego...


Jeszcze na koniec fotka, na której widać, jak pyłek można zapodawać. Ja zawsze wysypuję trochę na nakrętkę, pewnie dlatego jest on wszędzie ;) Ale naprawdę bosko odbija światło! 


GORĄCO POLECAM!!! 

czwartek, 1 grudnia 2016

Inglot, konturówka do brwi w żelu, nr 16

Dawno nie pisałam niczego o makijażu, o cieniach, tuszach, itp. Ale już spieszę z kolejną ważną rzeczą. W tym poście poczytacie na temat konturówki do brwi w żelu firmy Inglot. Tak, teraz pora na brwi ;) Ja mam akurat odcień z numerem 16. Zobaczcie, jak prezentuje się na moich brwiach. Z daleka jeszcze lepiej ;) Dodam, że to jest zdjęcie wykonane po 14, czy 15h od czasu zrobienia makijażu, a tym samym brwi.




Pamiętajcie- a jeśli nie wiedzieliście, to powiem z własnego doświadczenia- brwi są, jak rama dla oka, to tak, jak rama dla obrazu! Widzieliście obraz bez ramy? Wygląda, jak zwykłe płótno, ale oprawiony w ramę.... poezja! 

Wracając do konturówki (nie mam pojęcia, dlaczego została nazwana konturówką), to tak wygląda słoiczek i nie przeraźcie się pojemnością, bo ja się przeraziłam :D choć całkiem niepotrzebnie, jak się okazuje, ponieważ jest naprawdę wydajna. Zależy jeszcze czego używacie do nakładania, to jest równie ważne ;)


Jeśli chcecie zobaczcie etykietę, choć niewiele się na niej znajduje:


Nr 16 jest dość chłodnym odcieniem, jednak dla mnie wystarczająco ciemny. Mam brązowe włosy, więc szesnastka nie jest ani za jasna, ani za ciemna. 

Sugeruję jednak przy wyborze zrobić kilka swatchy różnych odcieni i wyjść na światło dzienne. Pokażę wam, jak 16 wygląda w dwóch różnych oświetleniach:




Zdecydowanie lepiej jest sprawdzać, jak dany kosmetyk wygląda w świetle dziennym Nie chcecie wyjść do ludzi i wyglądać, jak z piekła rodem? Czy, jak to się mówi potocznie: jak spod latarni? Ja nie ukrywam, że dla mnie, o ile wygląd jest nadal sexy, to ok :P Gorzej, jak jest się przerysowanym i sztucznym.. A ja nie chciałam kupować odcienia, który wyglądałby na gorącą czekoladę na brwiach, albo delikatniej mówiąc: nienaturalnie. Mnie już koleżanki pytały, czego używam na swoje brwi, a nawet padło pytanie, czy mam makijaż permanentny :D


Wracając do produktu, o którym piszę, to podsyłam link do strony Inglot: https://inglot.pl/kosmetyki-do-brwi/378-konturowka-do-brwi-w-zelu-amcCena wynosi na stronie 37zł. Kosztem też się nie przerażajcie, ponieważ jest baaaardzo wydajna. Wystarcza odrobina, aby pokryć całą brew. Używam co dzień, a nie wiem, czy pierwszy słoiczek nie wystarczył mi nawet na pół roku (!) Wierzcie lub nie, ale nie pamiętam, czyli naprawdę używałam dość długo.


Opowiem wam w tym akapicie, jeśli oczywiście chcecie widzieć, jak ja każdego dnia pracuję nad swoimi brwiami... po pierwsze kredką do brwi nadaję kształt taki, jaki powinny mieć, aby były równe, bo umówmy się, że nikt nie ma idealnych łuków brwiowych- jesteśmy umówieni? ;) Nawet, jeśli jedna brew jest niemal idealna, to nad drugą trzeba popracować, aby kształtem była prawie taka sama, jak ta druga... Niestety, takie są realia. Po kredce przychodzi czas na suchą szczoteczkę, aby wyczesać nadmiar produktu. Kolejną rzeczą jest nałożenie na szczoteczkę do makijażu konturówki z Inglota. Poniżej rzućcie okiem na ten zestaw :) wygląda, jakby był dla siebie stworzony, nie uważacie? :D


Miałam kilka akcesoriów bo brwi, ale ta szczoteczka sprawdza się najlepiej! Nie dość, że nabieramy nią dosłownie wystarczającą ilość konturówki w żelu, to sunie po brwiach, jak po maśle! Może się śmiejecie, ale taka jest prawda i nie wiem, jak to bardziej obrazowo przedstawić :) Właśnie tą szczoteczką robiłam swatche powyżej i jak widzicie jest dość precyzyjna. W 90% nie potrzebuję po niej poprawiać, aktualnie może nawet w 99%, jak doszłam do wprawy. Bałam się na początku, ale radzę spróbować, bo nie wiecie, co tracicie! Dzięki niej, o ile szybciej robię makijaż brwi! Zatem po tej konturówce nie musicie niczego już używać, ale ja nie byłabym sobą, jakbym nie nałożyła żelu do brwi, ponieważ mam kilka niesfornych włosków na brwiach i żel mi ułatwia je ujarzmić! ;) Ostatnio zaczęłam używać takiego z Golden Rose Longstay Brow Styling Gel. Może już słyszeliście, albo próbowaliście już? Tak wygląda codzienna praca nad moimi brwiami :P Uwierzcie mi, że "nie taki diabeł straszny, jak go malują" :) Po prostu wystarczy ćwiczyć, aby robić coś coraz szybciej i dojść do wprawy. Mi nie zajmuje to nie wiem, jak dużo czasu, może max 5 minut, jak mi moje futrzaki nie przeszkadzają :)

PS.
czy wy nie zwracacie uwagi na osoby jadące obok autobusem, tramwajem, metrem? Każdy się każdemu przygląda. Ja dzisiaj jadąc do pracy zobaczyłam dziewczynę, która miała nawet dość precyzyjnie podkreślone brwi. Szkoda tylko, że ich nie przycina, bo jeszcze trochę podrosną, a będzie można robić warkoczyki :D nie jestem złośliwa, a pragnę podkreślić po raz kolejny, że "diabeł tkwi w szczegółach"....