Potwierdzam
fakt, że jak ktoś spróbuje raz lakierów hybrydowych na swoich
pazurkach, to przepada bez echa. Tak słyszałam na filmikach z
YouTube i teraz mogę śmiało powiedzieć to samo o sobie.
Wypróbowałam zestaw startowy, który pożyczyłam od koleżanki, a
teraz mam już własny ㋡ Nie chciałam pisać za wcześnie, ponieważ
nie wiedziałam, jak zareagują na to moje paznokcie. Na chwilę
obecną trzeci raz pod rząd mam hybrydę i nie zamierzam rezygnować.
Nie dość, że się opłaca, to jeszcze jest to bardzo wygodne,
ponieważ lakier nie odpryskuje, nie muszę poprawiać, czy malować
w trakcie tygodnia, po pracy, kiedy nie mam na nic siły i ledwo
widzę na oczy, manicure pięknie błyszczy dopóki nie
zdejmę hybrydy (zwykły lakier dość szybko robi się
matowy, choć wcześniej tego nie zauważałam, a przynajmniej nie
rzucało mi się w oczy) paznokcie spokojnie rosną i są bardzo
wytrzymałe, nie muszę się martwić, że przy drapaniu psa (który
ma dużo sierści i jest chyba gruboskórny ☺) wygnie, czy zadrze mi
się paznokieć, bo nie raz niestety tak się zdarzało... Nie wiem,
jak wy, ale mnie niemal szlag trafia, jak widzę niedomalowane,
obdrapane, nieestetycznie umalowane paznokcie...
Wypróbowałam
firmę Semilac, ponieważ po małym sprawdzeniu wypowiedzi na temat
hybryd i różnych firm doszłam do wniosku, że przy tej marce opinie są
najlepsze. Nie wiem, co sądzicie i czy próbowaliście, jednak
przedstawię moje prace, pierwsza od góry lakier firmy Semilac Black
Diamond, nr 031:
Ta
jest ostatnia- lewa dłoń po lewej stronie i prawa po prawej. Moje
paznokcie, moje własne, osobiste zdobienie- moja twórczość... Zobaczcie, jak pięknie wyglądają zdobienia... Zestaw firmy Semilac
kupiłam na stronie internetowej hurtownia
Cosmo,
gdzie są do wyboru podobne i uważam, że jest najtaniej na rynku, choć do tej pory mogło coś się zmienić.
Osobiście wolałam kupić każdy produkt oddzielnie, ponieważ wiem
już na co zwracać uwagę, co mi bardziej się przyda.
Kontynuując, to do zdobienia czarnego lakieru użyłam płatków metalicznych,
o których już pisałam na blogu, ponieważ posłużyły mi swego czasu do ozdobienia mojej kochanej szafki na kosmetyki. Z
kolei złote kółeczka kupiłam w Inglocie (nie
są drogie, a poza tym uważam, że jest ich dość dużo), a plastry
miodu miałam już bardzo długo. Pamiętam, że kupiłam w jakimś
sklepie kosmetycznym, ponieważ zwracam uwagę na takie rzeczy i
choć nie wiedziałam, czy mi się przydadzą, to i tak nabyłam. Cóż
mogę zrobić? Taka już jestem ㋡
Poniżej
fotki, które po kolei- od dołu posta zaczynając- pokazują, jak
rosły mi paznokcie. Teraz mam śliczne i długie migdałki...
Te
były moim numerem 2. Tak dla jasności.. i jest to piękny kolor jednego z lakierów firmy Semilac w kolorze Burgundy Wine, nr 083. Poniżej, jak widać na zdjęciu kolor
Classic Nude, nr 004. Wszystkie kolory nakładałam 2x dla lepszego efektu i pokrycia.
Nie
łudźcie się, że po takiej zmianie, ze zwykłych lakierów od razu
będziecie wiedzieli, jak malować lakierami hybrydowymi... Na bank
coś wam nie wyjdzie i mi też nie wyszło- dłoń na zdjęciu powyżej robiłam 2x...
Niestety dlatego, bo okazało się, że nałożyłam i lakieru, bazy i zapewne topu za dużą ilość i mi spłynęła pod wpływem lampy (wcześniej, przy malowaniu tego nie widać!!!),
to była masakra, tak się nie dało chodzić i musiałam poprawiać.
Nie pierwszego dnia i nie od razu, bo nie miałam już sił i oczy
mnie bolały, ale drugiego dnia po pracy już musiałam, bo mnie
takie rzeczy niemiłosiernie irytują... Sama nie wiem, jak ja dałam
radę patrzeć się cały dzień na tą tragedię na na moich paznokciach...
Dobrze, że na pierwszy raz wybrałam taki nudziakowy kolor, ponieważ wszystkie błędy i niedociągnięcia nie były
widoczne z daleka, chociaż tyle ☺
Słyszałam,
że jednak i wbrew pozorom łatwiej maluje się ciemnymi kolorami. Na
pewno dla mnie łatwiej było operować tym Burgundy Wine, jak drugi
raz zabrałam się do malowania. Może też dlatego, że wiedziałam już,
jak nakładać lakier hybrydowy. Nieważne, że czytałam wcześniej
w internecie, oglądałam filmiki, na których było pokazane, jak
malować tego typu lakierami... Wiecie doskonale, że człowiek uczy
się na błędach i niestety tylko na swoich.... Dlatego nawet, jak ktoś nie raz powiedział, w jaki sposób nakładać taki lakier, bazę, czy top utkwił mi w pamięci. Nie mówię, że nie, jednak dopóki sama nie spróbowałam, to
nie wiedziałam do końca, jak to się robi. Pamiętajcie, choć niewiele wam
to pomoże, że WSZYSTKIE
WARSTWY NAKŁADANE NA PAZNOKCIE MUSZĄ BYĆ BAAAAAAARDZO
CIENKIE!!!! Dosłownie,
jak bibułka. Te lakiery nie zasychają pod wpływem powietrza, a pod
wpływem światła z lampy LED, czy UV, więc śmiało można z
paznokcia ściągać i nakładać lakier, jeśli się go za dużo lub
za mało nałożyło i tyle razy, ile chcecie do czasu, aż będziecie
pewni, że jest dobrze i nic nie spłynie. Uwierzcie mi, że lepiej
pomalować 2x i w dodatku mega cieniuteńkie warstwy produktu, niż później to
ściągać. To naprawdę nie jest łatwe i tego też jeszcze się uczę. Mało tego, to trzeba wziąć pod uwagę, że jest to dość
duży minus- ściąganie lakierów hybrydowych, ponieważ można
sobie uszkodzić płytkę paznokcia. Jednak wszystko trzeba robić z
głową.
Powiem
wam jeszcze jedną rzecz. Podobno nie dla każdego dobre są hybrydy,
więc zanim kupicie własny zestaw, to pożyczcie od koleżanki, albo
zróbcie sobie w salonie raz, drugi, aż będziecie pewni, że nie
szkodzi to waszym pazurkom....
PS.
jeszcze
jedna rzecz: sprawdzajcie
kolory, które chcecie kupić w internecie, na zdjęciach,
ponieważ na paznokciach wyglądają nieco inaczej, niż na wzorniku,
czy nawet na stronie Semilac. Tak mi się przynajmniej wydaje. Na szczęście z
pomocą innych, którzy wrzucają fotki na Instagram, Allegro, czy na
blogi widać, jaki kolor naprawdę ma dany lakier. Zwróćcie też uwagę na oświetlenie tego zdjęcia, czy światło jest wieczorowe, czy dzienne... Po takiej
analizie już kilku lakierów nie chcę kupować, choć wcześniej wydawały mi
się ładne...
PS2.
wiecie
co? W sumie mogłabym pójść do kosmetyczki, żeby mi nałożyła
hybrydy, ale nie mam do żadnej zaufania, nie próbowałam, bo się boję, że zrobi mi w sposób, którego nie znoszę, wręcz nie
cierpię, czyli nieestetycznie. Jak już na początku posta pisałam, to szlag mnie trafia, jak widzę jakieś niedociągnięcia, czy nawet nierówno pomalowaną płytkę paznokcia, mnie to zwyczajnie męczy! A ja mam tak dobre (?) oko, że zawsze znajdę coś, co jest źle zrobione i nie chcę nikogo osądzać. Wiem, jaka jestem i wiem, czego chcę, dlatego wolę zrobić manicure sama i mieć pretensje tylko do siebie, jeśli coś mi nie wyjdzie. Wychodzę z założenia według powiedzenia: jak coś robisz,
to rób dobrze, albo wcale.... w końcu tytuł
mojego bloga też nie na darmo brzmi: "diabeł...
tkwi w szczegółach".