Tak, jak obiecałam, tak przedstawiam kolejną gwiazdę mojego makijażu. To jest tusz do rzęs marki Essence, Lash Princess.. Coś chyba jednak mam z tymi księżniczkami ;) Jeśli czytaliście mojego poprzedniego posta na temat tuszu I Love Extreme, to wiecie, że również był z tej samej firmy, a jak nie, to odsyłam do linku, który już podaję: http://gwiazdy-makijazu.blogspot.com/2016/11/essence-i-love-extreme.html.
Moimi ulubionymi tuszami są właśnie te dwa. Jak się może już domyślacie, to nie jest drogi nabytek. False Lash Effect, czyli efekt sztucznych rzęs jest naprawdę super, produkt godny polecenia dla tych, które nie są zadowolone do końca ze swoich naturalnych rzęs. Mi właśnie nie było dane mieć pięknych, gęstych z natury, jednak na szczęście są produkty, które mi to ułatwiają :P
Jest idealny zwłaszcza dla wielbicielek zwykłych szczoteczek (I Love Extreme miał silikonową szczoteczkę). Od razu mówię, że to wydatek rzędu ok 15zł stacjonarnie (Natura, Jasmin), a np. w internecie udało mi się znaleźć za mniej niż podana wyżej kwota, podaję link, gdyby ktoś był zainteresowany zakupem: http://kosmetykomania.pl/product-pol-4705-ESSENCE-Tusz-Efekt-Sztucznych-Rzes-Lash-Princess-CZARNY.html.
Szczoteczka przedstawiona poniżej jest oczywiście używana, więc jest cała w tuszu, choć starałam się ją jak najbardziej oczyścić. Na stronie, którą wam podałam, ze stroną sklepu internetowego jest widoczna czysta i dość gęsta- zerknijcie, jeśli wam to pomoże. Jednak uważam, że na moim zdjęciu widać, jak dużo produktu może przenieść na rzęsy. Nie zrozumcie mnie źle, bo ponoć nie są modne tzw. "pajęcze nóżki" :) a ten produkt wam tego nie zrobi, jeśli nauczycie się go używać. Mnie się niestety zdarzało... kilka razy czesałam rzęsy i się posklejały, jednak warto wtedy szczoteczkę oczyścić, jak się tylko da (najlepiej o opakowanie) i ponownie przeczesać rzęsiska, zanim nałożony produkt wyschnie. Proponuję użyć jeszcze metalowego grzebyczka, który można kupić, jako dodatkowe akcesorium na stoiskach z rzeczami do makijażu i manicure, w galeriach handlowych lub przez internet. Zobaczcie o co mi chodzi:
Ten tusz naprawdę robi wrażenie! Nie sposób mu się oprzeć :) Pogrubia, ładnie czesze, jest niedrogi i wart wypróbowania. Nie wiem, czego chcieć więcej! Moim zdaniem jest super czarny, a nie szary patrząc pod światło. Takich tuszy niestety nie raz zdarzało mi się używać :( Nie wiem, czy wy też miałyście takie przygody? Ponadto raczej się nie obsypuje, nie zauważyłam, a może jednak paproszki, które czasem mi się pojawią w ciągu dnia na twarzy, niekoniecznie mogą być skutkiem ubocznym akurat tuszu, a np. cieni lub innej sadzy. Nieistotne, ale uważam, że jeśli nawet coś się pojawi, to za takie plusy, jakie posiada jestem w stanie mu to wybaczyć :P
Zobaczcie opis na produkcie, jeśli was interesuje i pojemność:
Mam nadzieję, że zdjęcia są wystarczająco wyraźne, choć przyznam szczerze, że ciężko było je zrobić :) Tak niewielkie opakowanie, a tak wielkie serce w nim się kryje :) Nie wiem, czy przyznacie mi rację, ale samo opakowanie jest zachętą do zakupu. Mnie się osobiście podobają te esy floresy i kolorystyka... Wszystko, jak trzeba! Bo pamiętacie tytuł mojego bloga? "Diabeł tkwi w szczegółach..."- tak nawet odnosi się to do opakowania, choć może wam się wydać to dość płytkie, to pamiętajcie, że wszystko zależy od punktu widzenia. A ja akurat wyznaję tę zasadę również w życiu, więc nie tyczy się to tylko makijaży...
Przedstawiam raz jeszcze gwiazdę mojego posta, tusz marki Essence Lash Princess, false lash effect!
Widziałam, że firma Essence posiada jeszcze wiele tuszy w swojej ofercie, jednak ja trafiłam na swoje ulubione i z całego serca polecam wypróbować te, o których pisałam. Ja ich używam razem bądź zamiennie. Obie szczoteczki są super, więc nie raz nakładam jeden tusz, a następnie poprawiam drugim, aby bardziej pogrubić, uzyskać efekt właśnie tych sztucznych rzęs...❤
*****************************************************************************************
Kochani, dawno nie pisałam, ale muszę przyznać, że mi tego brakuje 😏
Mała aktualizacja na dziś 11.11.2024 i dotyczy dwóch moich wciąż gwiazd. W tym czasie wypróbowałam wiele tuszy do rzęs i zgadnijcie co, nadal wracam do tych dwóch, których szczoteczki są dla mnie idealne, a żeby nie być gołosłownym, to poniżej zdjęcia. Po pierwsze fotka kilku innych, których jeszcze nie wykończyłam, ale nie mam na to siły 😉
Z drugiej strony lubię mieszać, więc wypróbowałam je również z moimi ulubieńcami, czasem inne szczoteczki zbierają nadmiar tuszu lub rozczesują, warto kombinować 😎
Wybaczcie, że fotki bez filtra, ale miałam problem z laptopem i nie mogę obrabiać zdjęć na ten moment, ponieważ nie mam już darmowego Photoshopa 😢 Ale radzę sobie. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza.
Powyżej dwa opakowania zużytych tuszy, a poniżej nowe. Kolejne zakupione wczoraj- dla porównania:
Gdybyście mieli jakieś pytania, zapraszam do kontaktu. Jeśli nie tutaj, to na Insta lub na FB.
Powodzenia w szukaniu swoich Gwiazd ⭐⭐⭐
Still I 🩷Extreme and I 💚 Lash Princess 😎
PS.
oczywiście ceny są odpowiednio wyższe, niż były w 2016 i 2017 roku.
Na szybko znalazłam w Hebe, ale są też w Rossmann. Także zależy, czy potrzebujecie na szybko zakupić, czy online z płatną przesyłką (zwracajcie na to uwagę, w Hebe, przy okazji innych zakupów możecie mieć darmową dostawę):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz