środa, 23 listopada 2016

Aplikator, Essence, dużo zdjęć

Przedstawiam wam coś cudownego, coś bez czego nie można się obejść, jak zacznie się już używać, jak tylko spróbujecie, to padniecie i zaczniecie się zastanawiać: "jak ja mogłam bez tego żyć?!". Moje cudo! Aplikator do cieni: sypkich, kremowych, do pigmentów, brokatów, do czego tylko chcecie! 

W tym poście będzie wyjątkowo dużo zdjęć, a mniej pisania, bo w końcu ile można pisać o aplikatorze? :P Oprócz tego, że kosztował w granicach 15, czy 20 zł, jak kupowałam, a było to ponad rok temu. Teraz nigdzie nie mogę go znaleźć :( 

Zobaczcie, jak to cudo czaruje, jak można nabierać cienie i je rozprowadzać... Ten aplikator ma jedną tajemnicę, jedną końcówkę: SILIKONOWĄ! :) Ten atut sprawia, że nadaje się niemal do wszystkiego, do każdego makijażu, ponieważ za pomocą tylko tego aplikatora i cienia (powieki), albo innego partnera, np. kredki do oczu możecie zrobić kreskę nad okiem. Nie potrzeba nam do tego eyelinera (!), czy dwóch różnych pędzli, co jest przydatne zwłaszcza w podróżach.

Spójrzcie na zdjęcie poniżej i się zachwycajcie, a za chwilę opowiem, jak można i co można.. Ponadto i co najważniejsze, to cienie sypkie, pigmenty, drobny brokacik po prostu przyczepiają się do tego silikonu i nie odpadają, jak zdarzało się nie raz przy użyciu zwykłych pędzli. Na pewno dlatego nabiera się więcej produktu tym właśnie aplikatorem, a mniej włochatym czymś do makijażu, czy gąbeczką do cieni..

A teraz więcej dokumentacji fotograficznej, a  mniej pisania :)


Zacznijmy na przykładzie kremowego cienia firmy Maybelline Color Tattoo, o którym m. in. już pisałam, nr 97 Vintage Plum. Jeśli nie widzieliście tego posta, to polecam i podaję link: http://gwiazdy-makijazu.blogspot.com/2016/11/maybelline-color-tattoo.html 

Zobaczcie, jak łatwo się nabiera taki cień.. 


A teraz uwierzcie mi, że ta odrobina na końcu aplikatora daje taką linię:


Tego produktu jest sporo wbrew pozorom, co wydaje się być równie magiczne :) Niestety nie roztarłam tej "odrobiny" od razu, a szkoda, ponieważ po zrobieniu 4 swatchy ten cień już zasechł na skórze :/

Pokazuję następny przykład na cieniu metalicznym z firmy Makeup Revolution, o którym również pisałam w poście: 
http://gwiazdy-makijazu.blogspot.com/2016/11/makeup-revolution-awesome-metals.html. To właśnie za pomocą tego silikonowego aplikatora i foliowego cienia w kolorze czarnym robiłam sobie kreski zamiast używać eyelinera. Szybko, łatwo i pięknie :)

Czy widzicie, jak niewiele nabrałam na aplikator tego cudownie lśniącego cienia? :)


A teraz widzicie, ile produktu zostało naniesione? To naprawdę niesamowite, ile można zdziałać tym maleństwem... Wybaczcie to ujęcie, ale na kolejnych fotkach zobaczycie z nawiązką, jak wygląda ten swatch.


Pozwolę sobie zademonstrować kolejnego gościa: cień sypki z firmy Inglot, a widzicie tę ilość?:


To spójrzcie, co wyczarowałam z takiej odrobinki :) 
Trzy swatche poniżej, każdy w innym świetle...


Jeszcze jeden sypki cień z Inglota, o którym również pisałam: http://gwiazdy-makijazu.blogspot.com/2016/11/inglot-cienie-sypkie.html i to jest numer 112, jak się nie mylę, aż pójdę zobaczyć do mojej cudnej szafeczki z kosmetykami (może o niej kiedyś napiszę, jeśli będzie zainteresowanie, ponieważ zrobiłam ją sama- z zewnątrz rzecz jasna)



i tak miałam rację, Inglot nr 112: 


Spójrzcie, jak w takim zbliżeniu widać pyłki, płytki, płatki tego cienia :) jest po prostu super i nadal się nim zachwycam. Kolor po prostu boski! A taką odrobiną tego cienia zrobiłam taki oto swatch:


A teraz pokażę wam 4 swatche w innym świetle:


Następnie zobaczcie poniżej, jak wyglądają po roztarciu tych niewielkich ilości, które nałożone silikonowym aplikatorem praktycznie się nie rozsypują. Oczywiście pod warunkiem, że nie weźmiecie od razu całego aplikatora produktu :) Należy z rozwagą nakładać po troszku zwłaszcza, jak nie mamy wprawy w posługiwaniu się takim "pędzlem" i nie wiemy, na co go stać, gdy połączymy go z danym cieniem..


Przypomnę, że kremowego cienia z Maybelline nie udało mi się rozetrzeć, ponieważ zdążył już zaschnąć... a jeszcze niżej fotka 4 cieni w innym świetle. Nie wiem, czy widzicie te drobinki, jak się zmieniają pod kątem, mienią.... cudo :) 


Pokażę wam, jak wygląda w całości:



Tak moi drodzy, to będzie koniec na dziś...

Ale gdybyście znaleźli gdzieś w internecie, czy na allegro (też szukałam), to dajcie mi koniecznie znać, gdzie mogę go kupić. Podam wam link na stronę Inglota, ale tam kosztuje 45zł! https://inglot.pl/pedzle-do-oczu/567-aplikator-do-brokatu-45s, dlatego nie chciałabym tyle wydawać na drugi. Chciałabym mieć go zamiennie i na wszelki wypadek, bo lubię mieć zapasy :P

PS.
nie dajcie się nabrać na "silikonowy aplikator" z gąbki, bo widziałam, że takie sprzedają pod tą nazwą, a ich zdjęcia są kiepskiej jakości, więc nawet przy powiększeniu nie widać, że kupujesz nie to, czego oczekujesz :/ Ten mój jest płaski, a nie z materiału. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, po prostu jest zrobiony z jednego kawałka silikonu, nie zachodzą w środek aplikatora żadne pyłki, bo to nie gąbka :) A najlepiej, jak pójdziecie do najbliższego Inglota i zobaczycie o co mi chodzi :P

Tak wiem... Miałam dużo nie pisać :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz