środa, 14 czerwca 2017

Make up by me: Kobo, Maybelline Color Tattoo, NYX

Moi Drodzy, ze względu na to, że ostatnio opuszczałam się w pisaniu postów, to teraz nadrabiam :) Dzisiaj opiszę wam w skrócie, jak zrobiłam ten oto makijaż z moim nowym nabytkiem: Maybelline Color Tattoo nr 55- Immortal Charcoal. 


Tak wygląda makijaż oczu w świetle dziennym:


tak z lampą, choć też w świetle dziennym :)



Ostatnio bardzo podoba mi się połączenie szarości z kolorem żółtym. Chyba podświadomie zrobiłam ten makijaż :) Ale ważne, że mi się podoba, może wam też przypadnie do gustu. Nie wszystkim połączenie kolorów ciepłych z chodnymi pasuje zarówno do urody, jak i logicznie, ale o to chodzi, aby bawić się kolorami, odkrywać nowe możliwości! 

Cały komplet cieni, których użyłam do zrobienia tego makijażu:



Musiałam zrobić zdjęcie od strony z widocznymi kolorami cieni, bo zwróćcie uwagę, że inaczej wygląda pokrywka z kolorem 55, a inaczej spód słoiczka. Kolor, jak sama nazwa wskazuje jest węglowy, choć Immortal Charcoal, to w wolnym tłumaczeniu nieśmiertelny węgiel :) Węgiel z reguły kojarzy nam się z mega czernią, jednak ten "nieśmiertelny" musi mieć związek z rozjaśnieniem koloru, czy nadaniem mu takiej ilości drobinek, aby był optycznie jaśniejszy- taka mała dygresja... Na zdjęciach w internecie są piękne połączenia tego cienia z pigmentami fioletowymi, zielonymi, czy złotymi drobinkami. Jednak teraz zajmijmy się moim makijażem :)

Do wykonania tego makijażu użyłam:
* cienie Maybelline Color Tattoo nr 55 Immortal Charcoal- wczorajszy zakup i od razu przeszłam do rzeczy :)
* cienie Maybelline Color Tattoo nr 35 On and on Bronze- jeśli chcecie poczytać na temat całej mojej kolekcji cieni z tej serii, to zapraszam na post pod tym linkiem: https://gwiazdy-makijazu.blogspot.com/2016/11/maybelline-color-tattoo.html
* pigment z firmy NYX Cosmetics nr 13, jak stare złoto mieniące się kolorami tęczy, nie wiem, czy będziecie widzieć na zdjęciach, jaki ma urok...
* pigment z firmy KOBO nr 507 Gold Dust i choć jest trochę żółty, to można zawsze go  optycznie przyciemnić naładając na ciemny cień do powiek.

A teraz opiszę, jak zrobiłam ten makijaż: na przygotowane oko, czyli umalowane brwi oraz nałożony korektor pod oczy- używam Catrice Liquid Camouflage nr 005, z odrobiną białego kamuflażu z firmy Pani Jolanty Wagner (gdyby ktoś był zaiteresowany, to proszę o kontakt, ponieważ zbieram zamówienia i w przyszłym miesiącu będę robić zakupy- to jest sklep dla wizażystów)- pięknie rozświetla cienie pod oczami -nakładam w załamanie powieki mój nowy nieśmiertelny węgiel i rozcieram tak, aby głębia koloru skupiona była w centrum. Chodzi o maksimum koloru nad źrenicą, a blenduję w stronę łuku brwiowego i kącików oczu. Jak trzeba, to dokładam cienia i znowu blenduję. Na ruchomą powiekę nakładam drugi cień z Maybelline, czyli nr 35- Brązowo i na złoto- tłumaczenie nazwy (trzeba oddać, że ciekawe mają nazewnictwo). Na nim ładnie będą się przyklejać pigmenty- jak już pisałam, te cienie to świetna baza pod inne, dlatego nie zawsze stosuję bazę z NYX. Wewnętrzną stronę powiek pokrywam pigmentem z Kobo, a zewnętrzne tym z firmy NYX. Oba staram się zblendować, aby miały ładne przejście. Ostrożnie z pigmentami, jeśli zależy wam na tym, aby twarz pod oczami była bez drobinek, najlepiej matowa, wtedy podłużcie chusteczkę higieniczną, czy inny ręcznik papierowy :) Natomiast mi akurat dzisiaj na tym nie zależało. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na to, co mam na policzkach i pod oczami? To jest kolejna rzecz, o której zamierzam napisać post: perfumowany puder do ciała z Estee Lauder. Nie kupuję tak drogich rzeczy, dostałam w prezencie :) Ale jest niesamowity i ekstra wydajny. Dodałam go nawet do korektora pod oczy i choć się trochę błyszczy, to cienie pod oczami są bardziej rozjaśnione (!) Optycznie jaśniejsze mam ja teraz te okolice. Nieistotne, że puder jest perłowy, bo z daleka tego nie widać. Po drugie jest lato, zwłaszcza na wakacjach można poszaleć, na imprezach z takim blaskiem, choć ja czasem lubię na co dzień, jeśli sytuacja mi pozwala ;) 
Wracając do mojego makijażu oczu, to na nieśmiertelny węgiel położyłam trochę pigmentu z Nyx, ale odrobinę, aby te błyskotki bardziej przyciągały wzrok. Jeśli za dużo wam się nałoży, to zawsze można przykryć ciemnym cieniem- oczywiście Immortal Charcoal (po napisaniu tego posta chyba nauczyłam się pisać nazwę tego cienia). Na dolną powiekę nakładam brązową kredkę, rozcieram patyczkiem do uszu i nakładam pigmenty. Ten z Kobo bardziej w wewnętrznym kąciku oczu, a z Nyx w zewnętrznym i trochę na środku. Oba pigmenty łączą się. Od was zależy, czy więcej nałożycie ciemniejszego, czy jaśniejszego na dolną powiekę. Ja mam do linii rzęs nałożony jaśniejszy, a ten z Nyx na pozostałą część. Pigmentem z Nyx podkreśliłam również lekko linię od wewnętrznego kącika oka w stronę łuku brwiowego, powiem szczerze, że ciekawie to wygląda. Kolorowe drobinki, lekko przezroczyste krycie... Sami spróbujcie! Ostatnio nie używałam w ogóle eyelinera, ale postanowiłam teraz zastosować, żebyście zobaczyli mój makijaż z takimi oczami. Po drugie chciałam użyć tego kosmetyku, ponieważ większość z was lubi podkreślić oczy czarną linią, czy to kredką, czy eyelinerem. Na koniec oczywiście wytuszowanie rzęs. Tym razem użyłam jednego z moich ulubionych tuszy: Essence I love extreme.

Powodzenia w czarowaniu makijażem!

sobota, 10 czerwca 2017

Douglas, puder w sprayu

Mam dla was kolejny produkt, bardziej do ciała, do ozdoby niż do makijażu. Chociaż śmiało możecie go użyć do włosów lub na twarz. Bohaterem dzisiejszego posta będzie puder w sprayu marki Douglas. Nawet sama nazwa jest intrygująca...


Może trochę późno o tym piszę, jednak chciałam wam pokazać na opalonej skórze, jak pięknie się mieni. Niezbyt mi to opalanie wyszło, ale ważne, że coś jest:


Swatche są w różnym oświetleniu, również dziennym. Drobinki są delikatne, nie jest to brokat, więc nie widzę przeszkód, aby używać tego zarówno na dzień, jak i na wieczór. Na zdjęciach powyżej puder został zaaplikowany na suchą skórę. Jest  mniej widoczny. Na fotkach poniżej skórę posmarowałam olejkiem Johnson&Johnson i popsikałam pudrem w sprayu. Zobacznie, jak można zintensyfikować produkt- odpowiedni w świetle dziennym i sztucznym (ciężko jest zrobić dość wyraźne zdjęcia takim drobinkom i jeszcze jedną ręką, więc wybaczcie jakość, ale chciałam pokazać chociaż zarys):



Ogólnie drobinki nie są duże, najbardziej widoczne w promieniach słonecznych i w sztucznym świetle. Z daleka ich nie widać. Mi bardziej pasuje, że ja mam je na oku i czuję się bardziej glamour :) Najważniejsze jest, aby się dobrze czuć samemu ze sobą, a nie ze względu na to, co ludzie powiedzą, czy jest się modnie ubranym, uczesanym, czy umalowanym. Jeśli dobrze się w czymś czujesz, to nie zwracaj uwagi a innych. Ważne, że jesteś sobą! -Taka mała dygresja ;)

Wracając do produktu: ja swój puder kupiłam stacjonarnie w sklepie Douglas, w zeszłym roku. Może nie jest to kosmetyk, którego używam na co dzień, dlatego jest baaaardzo wydajny :) Pierwszy raz mam to cudo. Raz się powstrzymałam przed jego zakupem, ale już za drugim razem nie dałam rady mu się oprzeć. Po prostu nie mogłam się powstrzymać, ponieważ jestem gadżeciarą, a ten słodki, uroczy słoiczek w formie mini perfum mnie tak urzekł, że aktualnie stoi u mnie w łazience :) Po takim czasie mogę śmiało przedstawić cenę, ponieważ wcześniej mój chłopak by się za głowę złapał, gdyby wiedział, ile zapłaciłam za coś jedynie na poprawę humoru. Ale czasem trzeba zaszaleć ;)
Cena była 59zł za 6g produktu. Wg opisu na opakowaniu zawiera witaminy i olejek shea:


Nie wiem, czy aktualnie jest dostępny na rynku polskim, na niemieckiej stronie znalazłam go za 13 euro + dostawa https://www.kleiderkreisel.de/kosmetik/parfums/145888037-j-s-douglas-sohne-puder-spray. Na pewno do wyboru był jeszcze kolor lawendowy. A w opakowaniu wygląda tak:



Jak go kupowałam, to stał w obrębie kasy, jednak sama nie znalazłam, a dopiero jak zapytałam pani z obsługi, to mi go pokazała. Nie wiem, czy jest to konieczne- posiadanie takiego cuda, ale czasem trzeba zrobić sobie przyjemność i kupić coś, co niekoniecznie jest przydatne, ale mamy ochotę to mieć. To tak, jak spełnienie małego marzenia.

Produkt ma pudrowy zapach i nie wszystkim może to odpowiadać. Jednak nie jest jakiś nie do wytrzymania. Po chwili się ulatnia. Puder mieni się kolorami tęczy. Ten drugi, lawendowy ma więcej fioletowych drobinek z tego co pamiętam. Podoba mi się opakowanie i forma podawania, czyli tak, jak dawne perfumy- naciskamy pompkę, a z tego unosi się magiczny pyłek.

Nanosiłam go również na włosy i wygląda fenomenalnie. Do makijażu oka ciężko go będzie używać, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Ja nie próbowałam. Nie bójcie się psiknąć więcej na włosy, ponieważ wiatr zrobi swoje i trochę wam ten puder wywieje. Dlatego jeśli trochę więcej pudru znajdzie się na włosach, to nie ma w tym nic złego, zawsze możecie wyczesać szczotką, czy grzebieniem. A jeśli chodzi o ciało, to podpowiem wam, że najlepiej używa się tych drobinek na skórę wysmarowaną olejkiem, czy innym balsamem, ponieważ zwyczajnie puder ma się do czego przykleić i dłużej się utrzymuje.

Na koniec zdjęcie ze składem:




piątek, 9 czerwca 2017

Eveline, kremy do depilacji

Witam wszystkich serdecznie, dawno się nie odzywałam, ale musiałam załatwić wiele spraw. W każdym razie jestem z czymś nietypowym. Postanowiłam zrobić test kremów do depilacji z firmy Eveline. Na razie znalazłam porównanie kremu z Eveline oraz podobnego z firmy Veet, jeśli chcecie poczytać bloga, choć jest on z 2012 roku..: http://agatamanosa.blogspot.com/2012/03/pojedynek-veet-vs-eveline-kremy-do.html. A także z 2015r., z testem Laser Precision, ale porównany do innego kremu firmy Eveline: http://zmojegopunktuwidzenia92.blogspot.com/2015/07/kremy-do-depilacji-nog-eveline-9-w-1-i.html. Mi nikt nie zapłacił za test, z góry uprzedzam i odpowiadam...

Choć nie jest to typowo kosmetyczny temat, to znacie powiedzenie: "Gdzie diabeł nie może tam babę pośle"? :) Dlatego piszę o czymś, co uznałam za dość istotne i ma znaczenie dla pielęgnacji naszego ciała. Nie każdego stać na depilację laserem, czy urządzenia do depilacji światłem. Najprostsze sposoby są nie raz najlepsze. Chociaż wszystko zależy od rodzaju włosa i naszej skóry. Ja mam dość wrażliwą, ale kremy dają radę. Od jakiegoś czasu używałam Eveline Just Epil z aloesem, na rynku pojawił się Laser Precision. Nie ukrywam, że jak większość kobiet postanowiłam wypróbować, a nóż widelec będzie lepszy od poprzednika (?). Moją uwagę przykuło opakowanie, dość eleganckie w porównaniu z tym drugim :) a tym samym obiecujące- jestem wzrokowcem, więc takie rzeczy na mnie działają...


Nie będę rozpisywać się o tym, co zawierają, a czego nie. Sami sprawdźcie na opakowaniach lub w internecie. Nie mam zamiaru zamieszczać również zdjęć wysmarowanych kremem nóg- modelką nie jestem, a to nie konkurs piękności :)



W internecie ceny są zbliżone, ja jednak kupiłam je w sklepie stacjonarnym Natura i tam Laser Precision kosztował 10zł, a ten drugi był tańszy o ok 2zł, albo i więcej, nie pamiętam. Zwykle używam jednego kremu na obie nogi, ale akurat obu starczyło mi na pokrycie jednej :) Zatem mogłam porównać i powiem szczerze, że jestem mocno zaskoczona! :) Wiele dobrego spodziewałam się po tym Laser Precision, a gdyby był lepszy, to na pewno bym go kupowała, jednak zawiodłam się. Oba mają tyle samo produktu, identyczne tubki, no gdyby czepiać się szczegółów, to może o 0,5cm jedna jest większa, co o niczym nie świadczy, bo produktu podejrzewam jest tyle samo. Wg opakowań na obu jest 125ml i na obu 25% gratis :)


Te tubki są już zużyte, bo nie wiedziałam, że będę robiła im sesję :P Natomiast po obu skóra jest gładka, brak podrażnień, szpatułki podobne, ale nieidentyczne. To daje do myślenia, jak komuś zależy na grubszej, a tym samym na słabszej użyteczności, to polecam Laser Precision. Jednak chyba nie o to chodzi. Celem jest jak najlepsze zbieranie kremu, po upływie określonego czasu- ja jednak trzymam przynajmniej 5 minut dla pewności i większej efektywności- wraz z osłabionymi włoskami. Zatem ten Just Epil ma ostrzejszą szpatułkę, czyli zbiera więcej i lepiej. Niestety po Laser Precision musiałam użyć jeszcze maszynki jednorazowej, aby dokończyć "dzieła zniszczenia" :) Nawet przyszło mi do głowy, aby szpatułką z Just Epil zbierać krem z Laser Precision i co? Nie dało i to rady na dłuższą metę. Jestem więc zdania, że ten krem ma słabsze działanie. Nie wiem, jak to inaczej wyjaśnić. Czy trafiłam na trefną tubkę? Nie mam pojęcia. Nie wiem, czy komuś bardziej służy ten, co mi nie odpowiada, ale "na zdrowie", jeśli tak :)