sobota, 25 lutego 2017

☀ ⇒ CIEKAWOSTKA ⇐ ☀

Zaznaczam ten post etykietą "ciekawostka", ale i "makijaż", ponieważ używam tego produktu -głównie latem do ozdobienia, czy zrobienia właśnie makijażu ciała. Jeśli nie jestem w pełni opalona, to mieszam go razem z podkładem, którego używam na twarz celem wyrównania koloru skóry. Niestety, ale różnica (nie raz ogromna!) między twarzą, a dekoltem, szyją, czy innymi odkrytymi częściami nieopalonego ciała powinna zostać zatarta. Musi się łączyć z kolorem podkładu, którego używamy na twarz, aby nie wyglądać  co najmniej komicznie. A nie jest łatwo przestawić się na opcję "lato" nie chodząc do solarium. A ja akurat nie chodzę od dłuższego czasu (długo i często też nie chodziłam), ponieważ jak powszechnie wiadomo, to szkodzi zarówno skórze, jak i zdrowiu. 

Cynamon i pomarańcza, połyskujące mleczko do ciała. Jest to coś niesamowitego! Przeczytajcie to jedno zdanie z artykułu polki.pl, oddaje ono odczucia przy używaniu tego jednego produktu: "Marka Kings&Queens jest opatrzona żywą kolorystyką i obfituje w intensywny bukiet zapachowy, czym przenosi nas w świat magii, mitów i opowieści". Pełny i wyczerpujący artykuł na temat tej marki znajdziecie tutaj: http://polki.pl/moda-i-uroda/perfumy-i-kosmetyki,nowa-marka-kings-queens,10013548,artykul.html



Dostałam to mleczko w prezencie ponad rok temu, ale z tego co wiem, to zostało kupione w sklepie Douglas. Osobiście uwielbiam zapach cynamonu, a do tego jeszcze ta pomarańcza... Bardzo istotną rzeczą jest fakt, że nie zawiera parabenów ani oleju mineralnego. Jego składnikami są m. in. masło shea, olej jojoba i olej ze słonecznika. Ponadto składniki te są wzbogacone w ekstrakty z owocu granatu- nazywanego owocem życia, niebieskiego lotosu egipskiego oraz malachitu. Dzięki nim pielęgnacja jest bardzo przyjemna... Etykieta po polsku na produkcie, reszta nie po naszemu 😊


A tu podaję link do strony, która jest podana na opakowaniu: http://www.forkingsandqueens.com/ Na tej stronie niewiele można się dowiedzieć na temat poszczególnych produktów. A jedynie, że mają ich znacznie więcej: żele pod prysznic, mydła, wody toaletowe, dezodoranty w sprayu i w kulce, świeczki, masła do ciała. Jeśli macie ochotę to można na tej stronie poczytać historyjki w języku angielskim, jakie znajdziecie na tych produktach na temat tego, skąd wziął się np. cynamon. To, co widzicie na etykiecie po polsku o królowej Hiszpanii, Izabeli, na fotce powyżej.

Poniżej zdjęcie produktu w całej swej okazałości, fotka w stylu Yin & Yang- co bardzo lubię. Może dlatego, że jestem zodiakalnym Bliźniakiem 😇



Produkt został wyprodukowany w Grecji, przez firmę Korres, znaną używania naturalnych produktów. Nie wiem, ile kosztował, ponieważ jak pisałam powyżej, to był prezent. Mleczko jest bardzo wydajne, mega delikatne w swej konsystencji, nie czuć żadnych grudek, ani cząsteczek pod palcami, czy na skórze. Ma biały kolor, jak zwykłe mleczko, ale przy rozsmarowaniu wygląda fenomenalnie- efekt GLAM. Można nakładać jedną warstwę, a później drugą, jeśli chcemy bardziej zabłyszczeć np. na imprezie 😉 

Używałam go głównie latem, ale i do sypialni... Ma jeden minus: jeśli wysmarujecie całe ciało, to niestety, ale nawet po wyschnięciu/ wchłonięciu w skórę część zostaje na ubraniach, kiedy zakładacie żakiet, kurtkę, sweterek... Dlatego też smarowałam nim raczej odkryte części ciała: ręce (nie nakładając przy tym niczego z długim rękawem), dekolt, stopy- przy idealnie zrobionym pedicure i eleganckich sandałkach wygląda bosko! 😍 Oczywiście nie wyciera się całkowicie w ubranie, jednak trzeba się liczyć z tym, że po jednym wyjściu ubranie będzie raczej do prania. Nie zmienia to faktu, że mleczko jest prawie idealne, bo jak wiecie nie ma rzeczy idealnych, więc taki minusik można wybaczyć 😊

Nie rzuca się w oczy (przy jednej warstwie), ale skóra wygląda zdrowo, gładko i promiennie! Zobaczcie, jak wyglądają swatche w różnym oświetleniu i przy większej lub mniejszej ilości nałożonego produktu :


Według mnie te drobinki idealnie dopasowują się do rodzaju oświetlenia (jeśli to w ogóle możliwe!?), w każdym wyglądają przepięknie i inaczej. Widzicie, jak w świetle dziennym? Bardziej srebrne, a w sztucznym ciepłe, bardziej złote. Ja chyba źle nie widzę, skoro aparat zrobił takie zdjęcia, to tak musi być, to nie jest problem ze wzrokiem? 😜
Rzecz jasna mleczka nie nakładamy w takiej ilości, aby wyglądać, jak kosmita! Chciałam wam jedynie zademonstrować, jak bogate jest w te cudne drobinki.. Rozcieramy, czy wcieramy, jak zwykłe balsamy do ciała, naprawdę przyjemne z pożytecznym! Jeśli nie przeszkadza wam, że trochę zostaje na ubraniu, to można taką pielęgnację przeprowadzać każdego dnia, a i tak nie wierzę, że wam się znudzi 😊 

Produkt ten miałam bardzo długo, więc wybaczcie zdezelowane opakowanie. W końcu widać, że używane... Nie pamiętam, ile czasu minęło odkąd zaczęłam go używać do momentu, jak mi się skończył, ale to dlatego, że nie używałam mleczka na całe ciało i nie każdego dnia. Trudno mi powiedzieć, na ile starcza, jeśli stosuje się je częściej. 


PS.
Swatche zostały zrobione z resztek produktu, z opakowania. Zostawiłam sobie tubę, ponieważ jestem wzrokowcem i ciągle szukam po sklepach stacjonarnych tego mleczka. A jak mam opakowanie w łazience, to pamiętam bez problemu, jak wygląda.
Jeśli wiecie, gdzie można go nabyć w Polsce, to dajcie koniecznie cynk. Jeszcze będę szukać, choć to coś za długo trwa..


piątek, 17 lutego 2017

Trymer, przycinak do brwi

Moi drodzy zacznę dziś od ciekawej rzeczy, a mianowicie od przyrządu, który jest na pewno niektórym z was znany, ale z innej beczki. Jest to coś do przecinania, ucinania nici, którego używa się w krawiectwie. Dużo zgrabniejszy i bardziej poręczny od nożyczek. Tak, dobrze widzicie. Naprawdę nic prostszego. Najważniejsza dla nas część wygląda tak:



Jest bardzo ostry, dlatego posiada zatyczkę i tak wygląda zabezpieczony, zamknięty. 



Jakiś czas temu szukałam czegoś do regulacji brwi w internecie i na pewno, jeśli się tym interesowaliście, to zauważyliście jakieś dziwne wynalazki, oczywiście za odpowiednią cenę... Nie dla mnie są takie rzeczy, na które trzeba wydać nie wiem ile kasy, a nie mam nawet pewności, czy będę umiała się tym posługiwać i czy nie wyrządzą więcej złego niż dobrego. A przede wszystkim, czy się u mnie sprawdzi... Postanowiłam "postawić na tego konia" 😊 i wiecie co? Strzał w 10! Dlatego postanowiłam napisać ten post. 

Po pierwsze, to przycinak jest niedrogi, bo kosztował, z tego co pamiętam około 10zł, po drugie kupiłam go w sklepie z pasmanterią (włóczki, guziki, nici, itp.) , w galerii handlowej. Zapewne wszędzie, gdzie są takie sklepy można dostać coś podobnego. 



Na koniec chciałabym wam podesłać link do strony, na której możecie zobaczyć, jak wyglądają różne kształty brwi na jednej twarzy. Jak nadać kształt swoim brwiom. Jakich kolorów użyć pod kolor włosów i kilka innych rad. Pamiętajcie, że nie można za bardzo wyrwać, czy przyciąć, bo już nie dokleicie 😄 Dorysowane wszystkie włoski niestety widać, co innego, jeśli uzupełniacie o kilka, których wam brak kredką, cieniem, konturówką w żelu, o której pisałam i raz jeszcze podeślę link, bo to jest to- z firmy Inglot. A tu podaję wam link do strony z poradami dot. brwi:


sobota, 11 lutego 2017

Essence, eyebrow designer, kredka do brwi

żTematem tego posta będzie drewniana kredka do brwi firmy Essence. Jeśli zaczynacie zabawę z brwiami, to polecam na początek tą właśnie kredkę. Po pierwsze można ją kupić stacjonarnie, np. w sklepach Natura, a po drugie kosztowała mniej niż 10zł. Nie pamiętam dokładnie, ale podaję link do sklepu internetowego, gdzie możecie ją kupić za 7,90zł. Jest to nr 02 Brown, której używam (na końcu posta podaję link do strony sklepu, gdzie jest za 6,90zł!). A po trzecie kredka jest jakby woskowana, dzięki czemu od razu można ujarzmić włoski. Nie musicie już nakładać na brwi dodatkowych produktów, jeśli się z nią oswoicie 😉 

Natomiast polecam do tej kredki również cienie do brwi firmy Catrice, których sama przez pewien czas używałam i bardzo byłam zadowolona. Jednak było to dawno temu, więc raczej nie napiszę o nich posta. Podpowiem tylko, że są w ślicznej, czarnej kasetce z dwiema szufladkami- "diabeł tkwi w szczegółach". Cienie są w dwóch kolorach i mają mini pędzelek do cieni, małą spiralkę do wyczesywania nadmiaru produktu i pensetę. Całość jest urocza, więc wpadła mi w oko, no i niedroga, bo w granicach 15zł, z tego co pamiętam. Aktualnie cena może się różnić, więc nie bierzcie tego za pewnik.

Nie wiem, od jak dawna mam tą malutką kredkę z Essence, jednak jest bardzo wydajna, a już zdążyłam zaopatrzyć się w kolejną, bo lubię mieć zapasy 😇 Ten, kto mnie zna, to wie, że na 99% mam przygotowany kolejny produkt, który jest u mnie na wykończeniu, aby "nie zostać z ręką w nocniku", jak to się mówi 😂


W dniu dzisiejszym postawiłam na zdjęcie w stylu Yin i Yang (poczytać możecie w linku znajdującym się pod nazwą tych chińskich pierwiastków pokrótce ki diabeł 😈). Mam nadzieję, że wam się podoba 😉 Nawet po kredce widać, że światło ma wpływ na kolor. Jedna fotka zrobiona w sztucznym, a poniżej w dziennym świetle. Dlatego nie warto się sugerować zawsze i wszędzie zdjęciami. Najlepiej sprawdzić samemu, na własne oczy kolor danego produktu, który zamierzacie kupić, jeśli nie stać was na wywalanie pieniędzy..

Poniżej swatche oczywiście w świetle dziennym i sztucznym, na każdym zdjęciu po lewej stronie kredka dość mocno przyciśnięta do skóry, a po prawej lekko rozmazana:


Powiem szczerze, że łatwo się z nią pracuje, dlatego nie tylko ze względu na cenę można śmiało zainwestować i wypróbować. Uważam, że nie można z nią przesadzić, ale kto wie, może zdolni jesteście 😄 

Nie używam tylko tej kredki do swoich brwi, ale pomaga mi nadać kontur łuków i rysować tam, gdzie są braki rzęs. W końcu nie każdy jest idealny 😜 Pisałam już o konturówce do brwi w żelu firmy Inglot, ale jak chcecie, to poczytajcie, zapraszam. 

Moje brwi w skrócie: w pierwszej kolejności używam kredki z Essence, aby nadać właściwego rysunku brwiom, a następnie wyczesuję ewentualny nadmiar szczoteczką. Jednak, jak dla mnie ta przy kredce nie nadaje się do tego, bo wyczesuje wszystko, co zostawia kredka- jest jak dla mnie zbyt twarda, toporna i mam lepszą. Może nie umiem się nią posługiwać (?) Natomiast mam spiralną szczoteczkę z innego produktu do brwi, który wypróbowałam. Po czesaniu przychodzi czas na konturówkę w żelu, po czym żel utrwalający. Wiem, wiem, że wygląda to na masę czasu poświęcanego na same brwi, ale "nie taki diabeł straszny, jak go malują" 😊

Kredki są w 4 kolorach, jak się okazuje... Nie mam tylu, bo zwyczajnie nie potrzebuję, jednak podeślę wam link do strony, gdzie przedstawione są 3 z kredek do brwi firmy Essence, eyebrow desinger. Uważam, że czarnej nie powinien nikt używać, bo zawsze i niezależnie od koloru cery/ podkładu będzie wyglądać zbyt trupio,  a jeszcze do tego czarne włosy... To naprawdę nie wygląda dobrze... Zachęcam mimo wszystko do używania najbardziej brązowej, najciemniejszego odcienia brązu nawet do ciemnych włosów, ale proszę nie czarna kredka... Najjaśniejsza jest dla jasnych blondynek. Jednak nie używałam blond kredek, bo mam ciemniejsze włosy i ani z tej firmy, ani z innej- tak w kwestii wyjaśnienia rzecz jasna 😊

Jeśli macie zdanie na temat innych kolorów niż mój, to śmiało piszcie, czy jesteście zadowoleni, czy polecacie inne firmy...

Skład i 4- tą kredkę znajdziecie na stronie: https://www.ladymakeup.pl/sklep/essence-kredka-do-brwi-designer.html, ponieważ ciężko zrobić zdjęcie tak małego produktu, naokoło którego jest cały opis 😊

niedziela, 5 lutego 2017

Nyx, Glitter Primer, baza do pigmentów

Co pozwala na ciekawy makijaż, a przede wszystkim na TRWAŁY MAKE UP? Otóż coś takiego, jak baza, czy klej do sypkich produktów, do makijażu oczu. Moje odkrycie to taki produkt z firmy NYX. Cieszę się, że weszłam do ich sklepu w galerii i przesympatyczna Pani przedstawiła mi tą bazę, jako produkt, który natychmiastowo znika z półek. Postanowiłam przetestować i jestem zauroczona! 😍 Tyle czasu męczyłam się z sypkimi produktami do oczu. W ogóle, to były dość nietrwałe, dopóki nie znalazłam kamuflażu z Catrice, wtedy dawało radę.. Jednak ten ma delikatny kolor, więc do niektórych produktów zwyczajnie się nie nadawał (do 90% produktów, z tych co używam jest dobry) i nie zawsze utrzymywał się 10h. Ale odkąd mam NYX, to jest bomba, po nałożeniu nic się nie obsypuje, wszystko zostaje na miejscu dopóki nie zmyję makijażu. Coś wspaniałego! Nic dziwnego, że znika z półek, zanim na dobre się na nich pojawi 😉 powiem więcej: jest wydajny, niemal bezbarwny, szybko zasycha, ale na tyle, że zdążycie położyć na nim sypki cień, a co do brokatu, to trzeba mieć wyczucie- jak ze wszystkim- ćwiczyć i odpowiednio więcej nałożyć tej bazy, aby brokat miał się do czego przyczepić.

Spójrzcie, jak wygląda w tubce. Ciekawe, na jak długo mi wystarczy, jest go 10ml. Choć i tak nie jestem przerażona tym, że za szybko się skończy, a wiecie dlaczego? Uważam, że wart jest takiej ceny- a dodam, że jest przystępna, bo coś około 20 złotych, więc naprawdę to nie majątek. A opakowanie wygląda, jak kameleon- pięknie! 


Jak zwykle dam wam poczytać, co jest na opakowaniu, choć niewiele :


Zobaczcie również, jakie swatche dla was zrobiłam. Po prawej stronie na bazie z NYX Cosmetics, a po lewej bez niczego. Tak, jak produkt jest w stanie sam przyczepić się do skóry. Baza uwydatnia kolory, podbija, podkreśla je i wzmacnia. Zobaczcie sami:


Od lewej: Inglot 66 Silver, Inglot AMC nr 115, NYX Cosmetics nr 13 Old Hollywood/ Hollywood Clasique (o nim jeszcze nie pisałam, ale nic straconego) i pigment nie wiem, jakiej firmy, bo kupiłam go w jakimś osiedlowym sklepie kosmetycznym, na zakrętce ma ACP, z nr 9. Jeśli wiecie, jaka to firma, to dajcie znać 😊


Kolejna fotka, a na niej brokaty z Kontigo i z firmy Essence Glitter Froster, o których już pisałam... 

Chciałam wam pokazać, jaka jest różnica z bazą, a jaka bez- OGROMNA! Wszystkie produkty na zdjęciach powyżej zostały nałożone jedynie na bazę z NYX i na skórę, bez żadnych dodatkowych cieni, czy innych podkładów. Mają zatem takie kolory, jak na fotkach. Nie zademonstruję, jak wyglądają w świetle dziennym i wieczorowym, bo teraz nie opisuję żadnego z cieni, a samą bazę- to tak w kwestii wyjaśnienia...

Jeśli mieliście z nią do czynienia, to możecie się podzielić opiniami, a jeśli nie, to gorąco zachęcam, bo pewne produkty istnieją po to, żeby UŁATWIAĆ NAM ŻYCIE!!! 

PS.
Jeśli nałożycie na bazę zbyt dużą ilość pigmentu, to może wam się odbić na innym cieniu, czy powiece tam, gdzie nie ma makijażu, więc z umiarem 😉