środa, 2 listopada 2016

Maybelline, Color Tattoo

Moimi kolejnymi gwiazdami są kremowe cienie firmy Maybelline, Color Tattoo 24HR. Poniżej przedstawiam moją kolekcję :) Cienie są w szklanych słoiczkach i naprawdę jest tego produktu bardzo dużo. Są niewiarygodnie wydajne. Kupiłam je albo w promocji, w sklepie Super- Pharm, albo na allegro, gdzie jest więcej kolorów do wyboru, które w naszych polskich sklepach niestety nie występują.. Z mojego doświadczenia mogę śmiało powiedzieć, że są wodoodporne. Oczywiście nie byłam w makijażu pod prysznicem, żeby to było jasne :) Jednak na deszczu, w upał- też nie ściera się z powieki i nie załamuje- jeśli jest dobrze nałożony, albo traficie na odpowiedni egzemplarz ;) Dużo na pewno zależy od tego, czy ktoś ma tłustą skórę na powiekach, czy nie, ja nie nakładam pod nie bazy, ale jak ktoś spróbuje, to czekam na info :) Ponadto można na nie nakładać cienie sypkie, pudrowe, pigmenty i to zaraz, jak tylko zrobicie jedno oko. Wyjaśnię tę kwestię poniżej.




Zaczęło się od jednego cienia, moim pierwszym ;) był kolor nr 40- Permanent Taupe. Nie powiem, żebyśmy się polubili od pierwszego użycia.. W związku z tym testowałam go na wiele sposobów, tzn. np. nabierałam i rozprowadzałam go pędzelkiem, ponieważ nie chciałam zabrudzić rąk. Niestety ten kolor radzę nakładać palcem, bezpośrednio na powiekę- ma ładne krycie i się nie namęczycie- nawet nie czuję, jak rymuję :P Najlepiej nakładać w takiej ilości, aby uznać, że taka jest wystarczająca, że taka intensywność koloru nam odpowiada. Powiem więcej, ogólnie te cienie ładnie się blendują, w związku z tym można to robić palcem, ale na tyle umiejętnie, aby nie nałożyć na całą powiekę aż po łuk brwiowy :) Dlaczego najlepiej jest nakładać cień w pierwszej kolejności na jedną powiekę? Oto prosta zasada: jak zostanie nałożony od razu na obie powieki, to już ciężko będzie wyrównać tony, czyli blendowanie, ewentualne dołożenie w danym miejscu koloru jest łatwiejsze, jak pracujemy od początku do końca na jednym oku. Po prostu dość szybko zasychają i są nie do zdarcia, chyba że z całym makijażem :/ 


Niestety z początku dość się zraziłam do tego cienia, ponieważ nie mogłam się do niego przekonać ze względu na nakładanie. Nie jest to łatwa sprawa. Możliwe, że zależy to też od podejścia i cierpliwości ;) Może też być wadliwa seria, nie wiem, trudno mi powiedzieć. 
Pokażę poniżej zdjęcie tego jednego cienia, a później kolejnych wraz z krótkimi już :P opisami.


Jak widzicie po opakowaniu, to naklejka na zakrętce jest lekko błyszcząca, mieniąca, co kto lubi :) Jednak nie sądźcie, że jest to kolor perłowy lub z drobinkami. Naprawdę trzeba baaaaardzo dobrze się przyjrzeć, aby dostrzec jakieś lekko połyskujące maleństwa. Ten kolor jest po prostu prawie matowy. Dlaczego prawie, bo jak napisałam powyżej, to przy ogromnym zbliżeniu, ale nie w samym opakowaniu, w roztartym cieniu można zauważyć maleńkie, tycie drobinki. Uwierzcie mi, że ich nie widać praktycznie w ogóle.. 

Moim kolejnym nabytkiem był kolor nr 35- On and on Bronze:


Te cienie, jak widać na zdjęciach, w porównaniu z poprzednim są dość podobne, różnią się jedynie tonem, ale tylko na opakowaniu! Proszę, abyście przed zakupem poszli do sklepu i sprawdzili swatche na dłoni, ponieważ są naprawdę zupełnie inne, nie sugerujcie się tymi barwami z naklejek! Mówię zupełnie poważnie. Na dole zamieszczę jeszcze swatche 3 kolorów, które są dość podobne, a jednak tak różne. 
Numer 35 jest ciepłym brązem, z drobinkami, który w porównaniu z pierwszym jest jak masełko, a tamten, nr 40- taki toporny przy nakładaniu... Ten On and on Bronze normalnie nakładałam pędzlem, blendowałam i bawiłam się kolorem. Nie jest może tak nasycony, jak ten Taupe, jednak pięknie się łączy z innymi sypkimi lub pudrowymi cieniami. Nie ma też takiej obawy przy krzywo nałożonym cieniu, ponieważ jest mniej napigmentowany od poprzednika. Używałam go prawie całe lato i nie wiem, czy ubyło pół słoiczka (!) :) także polecam!

Następny w tej gamie kolorystycznej jest nr 96- Chocolate Suede. Kupiony na allegro, ponieważ w sklepie go nie widziałam, a prezentuje się tak: 


Co mogę o nim powiedzieć? W porównaniu z poprzednimi jest dużo ciemniejszy. Do tej pory użyłam do może dwa razy, więc za dużo nie powiem na jego temat, ale swatche trzech kolorów z kolei przedstawiam poniżej, sami zobaczcie:


Jak widać Permanent Taupe nr 40 jest kolorem szaro- brązowym, jak dla mnie, świetnie tworzy przydymione oko, można nałożyć go na całą powiekę i tylko wewnętrzny kącik oka pokryć pigmentem, czy cieniem sypkim. Świetnie komponuje się z fioletami :)
On and on Bronze nr 35 jest jak stare złoto, zatem na lato idealne do lekkiego przyciemnienia zewnętrznego kącika oka i załamania powieki. Ten cień również można nałożyć, jako bazę. Akurat głównie do niego bardzo często używałam cienia w kolorze 002 Hourglass Beige z firmy Loreal Paris. Naprawdę pięknie rozświetla spojrzenie..
Chocolate Suede 96 jest jaki widać najciemniejszym z tych trzech kolorów. Można zauważyć lekko mieniące się drobinki zarówno złote, jak i różowe- przy bliższym kontakcie :) Naprawdę nie jest to nachalny kolor, więc spokojnie do jesiennych makijaży się nadaje :)

Kolejne moje gwiazdy, to: Creme de Rose 91:


Vintage Plum 97:


i Endless Purple 15



Może od razu pokażę swatche, abyście wiedzieli o czym mowa ;) Jak widać poniżej, to w innym świetle wyglądają nieco inaczej. Z lewej strony światło wieczorne, a z prawej prawie dzienne :) 


Zaczniemy od Creme de Rose. Kolorek jest śliczny, taki nudziakowy :) Idealny dla osób, które nie lubią się wyróżniać, po krótce jest to kolor brudnego, przygaszonego różu. Kolor matowy, bez drobinek, idealny do wyrównania koloru powieki. Polecam pokryć go cieniem prasowanym, w tym samym kolorze. Całość wygląda dostojnie i elegancko. Do tego czarna kreska, tusz i niczego więcej nie potrzeba.

Drugi kolorek to Vintage Plum, czyli taki brudny fiolet. Idealny do makijaży jesienno- zimowych. Jest chłodny, matowy i pięknie wygląda z cieniami w odcieniach fioletu, ale i złota.. 

Trzeci z kolei Endless Purple jest przepiękny. Bardzo intensywny, satynowy, mocna dawka koloru :) Naprawdę robi wrażenie. Jeśli jesteście odważni, to proponuję i w makijażu dziennym pobawić się tym kolorem. Niesamowite wrażenie na powiekach, po prostu cudo. Kupiłam go na allegro, ponieważ nie można go, z tego co widziałam dostać stacjonarnie. Nie mam do niego zastrzeżeń :) 
Trzeba przyznać otwarcie, że więcej odcieni tych cieni znajdziemy w Anglii, niż w Polsce.

A teraz przejdziemy do kolejnej pary. Tym razem jeden nudziak i perłowa, śnieżna biel..


Creme De Nude 93 jest prawie idealny.. Mogłabym powiedzieć, że idealny, jednak u mnie ma jeden minus. Świetnie sprawdza się położony na całą powiekę jako baza, wyrównuje koloryt powiek zwłaszcza, jak ma się widoczne żyłki itp., wiecie o czym mowa? ;) Na ten odcień można położyć prawie wszystkie kolory cieni. Używam go też przy wyrównaniu koloru dolnej powieki, wtedy oko wydaje się większe i bardziej otwarte. Wg mnie jedynym minusem jest to, że załamuje się dość mocno, w porównaniu z innymi kolorami tej serii, na zgięciu powieki, przy wewnętrznym kąciku oka, co nie tylko mnie zapewne irytuje.. Nie pomaga nałożenie sypkich cieni, niestety. Nie mam pojęcia, czy każdy cień w tym właśnie kolorze ma taki defekt, czy ja trafiłam na jakiś wybrakowany sztuk :)


Infinite White 45 również nie jest moim faworytem, choć pokładałam w nim ogromne nadzieje.. Nie wiem, czy to wina drobinek, które nie są spójne z konsystencją cieni? Trudno mi powiedzieć. Kupiłam go w celu rozjaśniania wewnętrznych kącików oczu, albo właśnie jako bazę pod cienie. Chciałam wydobyć głębię innych kolorów, które nakładałam na ten cień. Powiem tak, ja się z nim nie polubiłam, ponieważ znowu, albo trefny sztuk :) albo ja nie umiem się z nim obchodzić, albo moje powieki go nie lubią.. nie mam pojęcia, jaka jest przyczyna.. Zobaczcie swatche tych dwóch ostatnich. Ten biały jest naprawdę śliczny, ale jak go wykorzystać, to nie wiem, może jeszcze spróbuję kilku sztuczek :P coś mi na pewno przyjdzie do głowy, albo nie znalazłam mu idealnego partnera ;) 


Jak widzicie znowu pod innym kątem, w innym świetle prezentują się troszkę inaczej. Trzeba mieć to na uwadze decydując się na dany kolor.

Przedstawię już chyba ostatnie moje skarby:


Everlasting Navy 25. Kupiłam go na allegro, w sklepach nie widziałam. Zakochałam się w nim  i choć jest dość ciemny i intensywny, to jest cudownie satynowy i taki królewski.. Ach.. Na powiekach wygląda niesamowicie. Nakładam palcem, uważając przy tym, aby był jak najbardziej równomiernie rozłożony. Nie mam więcej pytań :)


Turquoise Forever 20. Jest to piękny odcień niebieskiego pomieszanego z turkusem. Ma drobinki, nadaje się wg mnie najbardziej do letnich makijaży. Nie jest łatwy w nakładaniu, podobnie, jak biały cień. Może to te drobinki.. W każdym razie pokładałam w nim duże nadzieje.. Sprawdził mi się niesamowicie w makijażu pawiego oka, do którego użyłam jeszcze cieni tak zwanych foliowych z firmy Make Up Revolution, o których bliżej innym razem ;)
A teraz swatche z rodziny królewskiej :)


Znowu widać różnicę w kolorach przy innym oświetleniu. Turkusowy ma drobinki, chyba największe ze wszystkich cieni tej firmy i serii, jakie się znajdują w mojej kolekcji. Te cząsteczki bardzo dobrze widać na zdjęciu z lewej strony, są one w kolorze zielonym i niebieskim. Całość jest przepiękna, ale trzeba się nauczyć z nim pracować, o ile się da ;)

To chyba na tyle, jeśli chodzi o cienie firmy Maybelline i serię Color Tattoo oraz moje doświadczenia. 
Powodzenia życzę, jeśli zamierzacie kupić i testować. Pamiętajcie, że przy wyborze koloru powinna zadecydować odpowiedź na jedno ważne pytanie: czy zamierzacie używać go na co dzień, czy tylko okazyjnie? Nie opłaca się kupować całego słoiczka, jeśli później ma leżeć i się marnować...


Aktualizacja: 14.06.2017r. 
W dniu wczorajszym kupiłam w sklepie Natura kolejny kolor w mojej kolekcji nr 55- Immortal Charcoal. Nie wiem, czy w każdym sklepie jest taka promocja, ale kupiłam go za 16,49zł! :) Jeśli chcecie sprawdzić Naturę, w której ja byłam- Warszawa, Ursus, Skorosze, to były do wyboru w takiej cenie oprócz nr 55 jeszcze biały nr 45 i Vintage Plum 97. Jak chcecie, to gońcie do sklepu, bo warto! Za taką cenę... Zapytać tylko trzeba, gdzie szukać, albo popatrzcie w koszach z przecenionymi towarami, przy oknie (piszę o sklepie na Ursusie).
Podsyłam zdjęcia z internetu: https://www.google.pl/search?q=55+immortal+charcoal&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwiy58uBsL3UAhUkIpoKHS9vBYsQsAQIPA&biw=1366&bih=662#imgrc=_

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz